Na chwilę zapomnijmy o wielu niewyjaśnionych kwestiach
smoleńskich, wróćmy myślami do tego złowieszczego poranka, soboty
10.04.2010 roku. Jest piękny słoneczny ranek, godzina lekko po
dziesiątej. Jak grom z jasnego nieba spada na nas wiadomość o
katastrofie z udziałem polskiej delegacji udającej się na uroczystości w
Katyniu. Szok, niedowierzanie, wybuch niespotykanych myśli, łzy
totalnego zdołowania związanego niewątpliwie z Katyniem. Wszystko
nabiera niewyobrażalnych wymiarów po wstępnym ogłoszeniu listy nazwisk
uczestników lotu. Odczucia te dotyczyły każdego normalnego człowieka bez
względu na upodobania czy kolor myśli.
Spróbujmy jednak wyobrazić ludzi
stojących na stanowiskach pracy, pracy bezpośrednio związanej z tym
lotem. Do osób bezpośrednio zaangażowanych w ten lot można zaliczyć
przedstawicieli BOR, MSWiA, MSZ, Kancelarii Premiera wraz z samym
Premierem, 36 SPLT, COP oraz z innych służb, do których należał
obowiązek posiadania wszelkiej wiedzy na temat wizyty Prezydenta RP. W
podobnej sytuacji znalazły się osoby po stronie rosyjskiej z Putinem na
czele. No i się zaczęło. Jest problem, nikt nie wie jeszcze o co chodzi,
no poza Radkiem Sikorskim, który w sposób czysto telepatyczny
przeanalizował przebieg zdarzenia i był już wszystkiego pewien w kilka
minut po zdarzeniu. Ale zostawmy ten jeden przypadek do rozważań przez
wróżkę i radiestetę. Załóżmy taki oto przypadek, że wszyscy zaczynają
myśleć o własnym tyłeczku w związku z odpowiedzialnością jeszcze nie
wiadomo jaką. Cóż Radek Sikorski mógł lepszego wymyślić jak rozwiązanie
pod tytułem ,,nie - to nie ja''. Przypuśćmy, że tak wyćwiczony odruch ma
każdy skundlały polityk, który jest zaprawiony w wykręcaniu się sianem,
składaniem obietnic bez pokrycia, wiecznym łganiem i ciągłym
mataczeniem. Ponieważ przykład idzie z góry, wszelkie służby szybko uczą
się od swoich mistrzów iluzji, jak mają przetrwać mało robiąc i nie
ponosząc za to żadnej odpowiedzialności. Skundlały strach przed
odpowiedzialnością za coś, czego nikt jeszcze nie umiał ocenić,
uruchomił lawinę obłudy, która została skierowana na obywateli z każdej
strony, poczynając od źródła jakim był Premier, na sprzątaczce z Okęcia
kończąc. W końcu podobne przypadki odnajdujemy w przyrodzie, choćby
skunksy, żmije, czy też węgorze elektryczne. To taki rodzaj zasłony
obronnej, podobnej w znaczeniu do mgły smoleńskiej, przed honorowym
stawieniem czoła na przeciw rzeczywistości. Premier, po krótkim i
ludzkim szoku, szybko otrząsnął się i wrócił na kurs i ścieżkę tworzenia
mistyfikacji oddalającej go od choćby honorowej odpowiedzialności za
los - o matko, kraju ? - On nie potrafił zadbać o jedną osobę,
Prezydenta RP, a co dopiero mówić o obywatelach ? Donek, nie poddawaj
się, przecież to będzie totalna klapa, co z partią, rządem, lodami itp. -
pomyślał Tusk w pierwszych chwilach.
Ponieważ w podobnej sytuacji znalazł się
Putin, który pomyślał sobie o tym, że ktoś poprzez zamach mógłby zrobić z
niego balona przed wyborami prezydenckimi, szybko przypomniał sobie
temat zatopienia Kurska i postanowił pomóc sobie i koledze Donaldu.
,,Zmarłym życia nie przywrócisz, a żywi muszą żyć za wszelką cenę przy
korycie'' - tak powstał szybko pomysł totalnego przejęcia kontroli nad
śledztwem, które zostało zaprojektowane w taki sposób, aby badaniem
jednej sprawy zajęło się przynajmniej z sześć komisji w oparciu o jakieś
tam dowody lub ich brak, dla pewności zakopując je na co najmniej jeden
metr pod ziemię lub zapominając czegoś tam zmierzyć, bo przecież wsie
pogibli. Zależności pomiędzy tymi komisjami powodują, że każda jest
uzależniona od każdej pozostałej. Jednym słowem rosyjska ruletka w
przebiegu przymusowego udawania badania sprawy oraz blackjack w postaci
dwóch kart premierowych o łącznej wartości nominalnej 21 po powstaniu
dowolnej wątpliwości – to obraz gry prowadzonej z publicznością.
Ponieważ przykład idzie z góry, reszta podległych zrobiła wszystko
podobnie na ile umiała. Niektórym się to nie powiodło, choćby
Bielawnemu, innym udało się przerobić nawet trzecią salonkę w raporcie
bez sprawdzania czy po jej remoncie nie pozostał jakiś kapiszon w tym
rejonie. Normalny obywatelu, spróbuj nie zapłacić ZUS'u na czas – nie
żyjesz, spróbuj nie zapłacić podatku – nie ma cię, a Janicki za wzorcowe
niedopilnowanie Prezydenta otrzymuje nagrodę w postaci nominacji z
szofera na generała – wot gieroj, traktorzysta wyższe inżyniera.
Wystarczy przypomnieć ten jad, śmierdzące
wydzieliny skunksa czy też inne fekalia nam serwowane na przestrzeni od
10.04.2010 do dnia dzisiejszego. A zatem, cztery lądowania, no może
trzy, a właściwie jedno. O której godzinie ? O 8:56 wszystkie dzwony w
kościołach biły przez dwa tygodnie. Jak40 – nie, to był Tu154M. Oni
lądowali – nie , przecież odchodzili. Oni odchodzili – zaraz, ale
przecież to wyglądało jak lądowanie. Głos generała w kokpicie raz się
pojawiał, raz znikał. Kopano na ponad jeden metr głębokości ziemię aby
wydobyć pieczołowicie wszystko to, co się tam rozsypało, ale
pozostawiono jednak coś dla archeologów i wycieczek krajoznawczych. Z
ciał nie było co zbierać, ale 97 osób się doliczono natychmiast. Badania
zwłok przeprowadzono – ale ekshumacje są i będą. Komórki zablokowano –
ale jednak dzwoniły jak zaprogramowane. Rosjanie informowali o złym
stanie lotniska – ale my dowiedzieliśmy się tego od św. Piotra dnia
12.04.2010. Medale omonowcom obiecano – ale było im zbyt mało i okradli
karty kredytowe ofiar. Właściwie to szkoda dalej wymieniać te wszystkie
rozbieżności i dualizmy znaczeniowe, gdyż jest to jeden wielki skandal
aby Premier polskiego rządu nic o tym nie wiedział.
Tak czy siak, jeśli Premier nie wiedział o
tym wszystkim – taczka, wiedział – taczka lub coś mocniejszego. Donaldu
Tusku może uratować tylko zamach, bo w każdym innym wypadku należy
obawiać się takiego rządzenia, gdzie nie można upilnować tylko jednej i
to najważniejszej osoby w Państwie a co dopiero powiedzieć o
bezpieczeństwie całego kraju. Dlatego utrzymywanie otoczki zamachowej
jest jedyną drogą, którą podąża Donald Tusk i jego ekipa podwładnych.
Zamach jest jak tlen potrzebny tej ekipie do dalszej egzystencji iluzji
rządzenia. Bo jeśli nie zamach, to taczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz